Ostatniej niedzieli, podczas ciut stresującej (ciągła chęć kichnięcia plus płonąca świeczka w dłoni) uroczystości zostałem prawdziwym ojcem chrzestnym. Oprócz trąbiących skarpetek i szeleszczącej kurki mały Krzyś (aka gRoszek) dostał w prezencie takiego oto dużego Krzysztofa (aka Święty).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz