czwartek, 25 września 2014

I tak nie uwierzysz!

Taki tytuł będzie nosiła historyjka komiksowa, którą napisał Kuba Syty, zilustrowałem ja, a wyda Wydawnictwo Egmont Polska. Premiera lada dzień na Festiwalu Komiksu w Łodzi. Do zobaczenia!

poniedziałek, 11 sierpnia 2014

Hrtvx!

Tak rozpoczyna się dwuplanszowa historyjka, jaką do spółki z Marcinem, przygotowaliśmy dla czwartego numeru Cheap East. Całość można sobie przeczytać między innymi na stronie magazynu.

poniedziałek, 4 sierpnia 2014

Z pamiętnika sklerotyka. Odcinek 88/89.


Kiedy, na przełomie zimy i wiosny, ten albumik powstawał, nie miałem czasu o nim pisać, potem nie pisałem, bo od niego odpoczywałem, potem gdy się już ukazał i na chwalenie się był najlepszy moment, zwyczajnie się zagapiłem... Następnie przyszły inne zajęcia i tak minęło pół roku. Dziś już chyba za późno na anonsowanie, więc...
...Jeśli więc chcecie o 88/89 poczytać, zapraszam do klikania w poniższe linki. Być może te teksty nie sprawią Wam tyle przyjemności co mi, ale myślę że zdecydowanie warto zaryzykować ; ).
Wszystkim Autorkom i Autorom serdecznie dziękuję za dobre słowo i gratuluję świetnej roboty którą robią. 

Na koniec zostawiłem inne Podziękowania.
Dla Michała, za wybór, cudny scenariusz, konsultacje w środku nocy (i nie była to jedna noc;), wyrozumiałość, wycieczkę po Warszawie, żabę i muchę.
Dla Wydawnictwa Widnokrąg za zaufanie, piękne wydanie książeczki i lemoniadę.
Dla dla tych Kilku Ważnych Osób, które pomagały mi i wspierały kiedy było ciężko.
Dla Czytelników, bo udowadniają, że warto.
Dzięki!

poniedziałek, 21 lipca 2014

Weekend na Śląsku

Wróciłem ze Śląska. W tym sezonie w Bytomiu bardzo dużo ludzi nosi koszulki z takim obrazkiem. To miłe : ).

piątek, 14 lutego 2014

Nie kończąca się historia

Romantyczna historia z życia.

Niedawno w jednej lubelskich osiedlowych bibliotek dla dzieci znalazłem cudne wydanie "Nie kończącej się historii" Michaela Endego. To z pięknymi i jak mówi moja córka, ciut okropliwymi ilustracjami Antoniego Boratyńskiego
Książka wyraźnie przeżyła swoje, przez prawie trzydzieści lat od wydania musiała wędrować przez wiele rąk i tornistrów, przetrwała co najmniej jedną ulewę (z doświadczenia wiem ze książki mające za sobą wodowanie w wannie wyglądają ciut gorzej), straciła obwolutę, zyskała za to całą gamę zgnieceń i wgnieceń, kilka tłustych i kilka "dziwnych" plam, a także koślawych, pisanych nędznym długopisem lub też tępym ołówkiem przypisów, zakreśleń i poprawek ilustratorskich. O korektorowych ciapkach i paskach nie będę wspominał bo mi jakoś nie pasują.

Czytam ją sobie no nocach do poduszki, żałując troszkę, że nie zrobiłem tego wcześniej (te dwadzieścia parę lat temu) i jednocześnie ciesząc się, że byłem chory kiedy cała moja podstawówkowa klasa (nazwijmy ją III B) poszła do Kosmosu, którego już niestety nie ma (wiem, że tylko lubelacy to zrozumieją, ale nie mogłem się powstrzymać), na film z Limahlem.

Ale ja nie o tym chciałem....

Otóż na samym końcu książki, na dolnym rożku ostatniej strony, znalazłem kilka dni temu coś ślicznego i jakoś przyjemnie wzruszającego. Pomyślałem,  że podzielę się tym z Wami. 
Dziś jest chyba dobry moment.


Życzę wszystkim zakochanym E.Ł. na całym świecie, żeby Wasi kochani Arturowie Sz. zaglądali czasem do książek.
I żeby to była nie kończąca się historia (bez cudzysłowu).